Pomysł na śniadanie i kolację. Pyszny domowy budyń daktylowy.
Jakiś czas temu na fun page’u BLWmamy, pojawiło się pytanie od autorki, dotyczące śniadań. BLWmama poprosiła o podanie propozycji. Znalazły się tam różnego rodzaju jaglanki, placuszki, omlety i owsianki. Ja zaproponowałam nasz omlet: Jak przemycić dziecku jajko. Omlet a’la pizza, a także budyń domowy.
Bardzo zdziwiłam się, kiedy padła prośba o przepis. Myślałam, że każdy już w życiu próbował tego cuda. Moja mama używała go jako bazy do kremu maślanego. Oczywiście ta baza jakimś cudem w połowie znikała. Mama wystawiała jeszcze gorący krem na balkon, aby się ostudził, więc bez problemu można było zwalić to wszystko na sikorki. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Byłam urwisem, który lubił wsadzić paluchy tam gdzie nie trzeba, a juz na pewno do garnka z budyniem.
Dzisiaj serwuję to cudo jego największemu fanowi. I nie jest to Dziubas. Jest to mój kochany małżonek. Nie raz pyta czy też może dostać, skoro już małemu robię…..
Przepis macie poniżej. Naprawdę warto. Sklepowe budynie z proszku nie mają z tym prawdziwym nic wspólnego, poza nazwą.
Budyń daktylowy
Składniki
- 2 szklanki mleka krowiego /szklanka 200 ml
- 2 łyżki skrobi ziemniaczanej /czubate
- 2 żółtka
- 1/2 laski wanilii
- 2-3 daktyle /duże np.: Medjool
- 1 łyżka masła/oleju kokosowego /płaska
- 2 łyżki ciepłej wody
Instrukcje
-
Daktyle kroimy w kostkę, wrzucamy do blendera kielichowego i zalewamy dwiema łyżkami ciepłej wody. Po 10 minutach całość miksujemy.
-
Do garnka wlewamy 1 i 1/2 szklanki mleka. Dodajemy ziarna z laski wanilii. Wrzucamy też laskę. Dodajemy masło i papkę z daktyli.
-
Do miseczki wlewamy 1/2 szklanki mleka, żółtka i mąkę ziemniaczaną. Mieszamy rózgą do otrzymania jednolitej konsystencji.
-
Zawartość garnka zagotowujemy. Kiedy mleko zaczyna wrzeć wlewamy zawartość z miseczki i energicznie mieszamy rózgą, aż masa zgęstnieje. Wyjmujemy laskę wanilii.

Budyń jest najlepszy na ciepło.

Lubię go jeść z różnymi dodatkami.

Może być to zarówno kwaskowe kiwi, jak i słodka brzoskwinia.

Ale najlepsze i tak są czereśnie. Bardzo mi ich już brakuje.